niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 1


Rozdział 1 
Podróż

 Wysoki mężczyzna w średnim wieku, o ciemnych przypruszonych siwizną włosach stał wpatrzony w mrok panujący za oknem. Po chwili sięgnął  po telefon komórkowy leżący na stoliku przy oknie. Wybrał numer, chwilę się zawachał po czym nacisnął zieloną słuchawkę.
- Halo? - w słuchawce rozległ się męski głos
- To ja. Zaczęło się. - powiedział czarnowłosy rozglądając się na boki, jakby bał się, że ktoś nieproszony go usłyszy.
- Co masz na myśli?
- Jej moc. Przebudziła się.
- Oh, rozumiem. To jak? Umowa aktualna?
- Tak. - odpowiedział cicho czarnowłosy przesuwając dłonią po pożółkłym papierze leżącym na stoliku
- Świetnie. Przyjadę ją zabrać.
- Kiedy?
- Jutro rano, pasuje?
- Oczywiście.
- W takim razie...do zobaczenia!
- Taa...do zobaczenia - westchnął mężczyzna odkładając telefon.
 Ociężałym krokiem wyszedł z gabinetu, w którym uprzednio zamknął się na klucz i skierował się do pokoju swojej córki. Zastał ją siedzącą na parapecie okna i czytającą książkę. Bez słowa podszedł do szafy i zdjął z niej dużą torbę.
- Co ty...-urwała obrywając torbą - robisz?!
- Spakuj swoje rzeczy, Kira. Jutro wyjeżdżasz - oświadczył mężczyzna
- Że co?! - Kira zeskoczyła na podłogę i stanęła na przeciwko ojca. Była wysoką, szczupłą dziewczyną o ciemnych włosach sięgających do połowy pleców oraz intensywnie błękitnych oczach, które były niczym dwa hipnotyzujące magnesy. Jasna cera sprawiała, że kolor oczu wydawał się głębszy. Różowe usta były skłonne do uśmiechów. Niesforna grzywka, którą zawsze zaczesywała na bok przysłaniała jej teraz lewe oko. Kira była naprawdę łaną dziewczyną, ale nigdy nie zwracała na to większej uwagi. Miała swój styl zaróno ubierania się jak i bycia. Była indywidualistką. Kiedy coś postanowiła to zazwyczaj to robiła. Może i w szkole nie była wybitną uczennicą, ale na pewno była inteligentna. Mimo tego, że była lubiana to wolała trzymać się na dystans od rówieśników. Chodziłą już do kilku szkół, ale w żadnej nie odnajdywała swojego miejsca.
- To co słyszałaś. Rozmawialiśmy przecież o szkole z internatem, prawda? - odparł spokojnie ojciec dziewczyny
- Tak, ale nie spodziewałam się tego tak z dnia na dzień. Mogłeś mnie uprzedzić! - zawołała z oburzeniem Kira
- Może. Ale co by to zmieniło?
- Miałabym czas na przygotowanie się?
- Taaa...no to czas na przygotowanie masz do dziewiątej jutro rano. Wtedy przyjedzie po ciebie mój znajomy. I bez marudzenia! - oświadczył chłodno ojciec po czym opuścił pokój
 Kira warknęła cicho pod nosem, szukając swojego telefonu komórkowego. Postanowiła zadzwonić do swej matki i dowiedzieć się jakie ona ma zdanie na ten temat. Już po chwili prowadziła z nią nerwową rozmowę.
- ... ale jak to?!
- Dziecko, słuchaj ojca, on wie co dla ciebie najlepsze. Jedź do tej szkoły. Na pewno nie będzie tak źle, zobaczysz. Jak tylko wrócę do Tokio to sie spotkamy, obiecuję. Niestety muszę już kończyć, trzymaj się, skarbie!
 Kira myślała, że po rozmowie z matką poczuje się lepiej. Stało się zupełnie na odwrót.
Co za rodzina! Co oni sobie, do cholery myślą, powiadamiając mnie o swoich planach zaledwie dzień wcześniej? Co oni kombinują?!, myślała dziewczyna, chodząc nerwowo po pokoju. W końcu stanęła, spojrzała na swój telefon trzymany w ręce i zdenerwowana cisnęła nim w ścianę. Urządzenie spadło na podłogę, zaiskrzyło i zapłonęło niebieskim ogniem.
- Choleeera...to już kolejny w tym miesiącu. - westchnęła nastolatka, próbując ugasić ogień. Gdy przez przypadek dotknęła ognia, okazało się, że ten ją nie parzy. Zaciekawiona przesunęła delikatnie dłonią przez płomień - nie poczuła bólu. Kierowana ciekawością wzięła ostrożnie telefon do ręki i przyjrzała się płomieniom. Wpatrywała się w nie przez chwilę jak zauroczona. Pod wpływem jej spojrzenia zaczęły powoli przygasać aż całkiem zniknęły. Kira zamrugała kilkakrotnie i znowu spojrzała na komórkę.
- Co to było? Wyobraziłam to sobie?
 Patrzyła przez chwilę na zniszczone urządzenie po czym odłożyła je na biurko i ciężko wzdychająć  zabrała się do pakowania swoich rzeczy. Mechanicznymi ruchami zapełniając torby i walizkę, rozmyślała o tym, co wydażyło się tego wieczoru. Kiedy skończyła było już późno, więc postanowiła przespać się przed wyjazdem. Całą noc jednak bezskutecznie próbowała zasnąć. Przewracała się z boku na bok. Gdy wreszcie udało jej się zasnąć włączył się budzik. Zwlokła się z łóżka, a wszystkie poranne czynności wykonywała ospale.
 Punktualnie o dziewiątej siedziała z walizkami w salonie i właśnie przysypiała, gdy do pokoju wpadł ojciec oznajmiając, że jego znajomy już przyjechał. Czarnowłosy wziął rzeczy Kiry i ruszył przodem. Dziewczyna podreptała za nim, ale w chwili, kiedy przekroczyła próg domu stanęła jak wryta. Przed jej domem stała zaparkowana długa, różowa limuzyna. Jej ojciec schowawszy bagaże wetknął głowę do środka pojazdu i zamienił kilka zdań z osobą siedzącą wewnątrz. Kira patrzyła szeroko otwartymi oczami na limuzynę, opędzając się rękami od małych, czarnych stworzonek fruwających w powietrzu.
- Znowu one. To jakaś plaga, czy co? - burknęła pod nosem i ruszyła w stronę ojca. Ten odwrócił się do niej i uśmiechnął się krzywo.
- Miłej podróży. Do zobaczenia, mała. - powiedział otwierając przed nią drzwi
- Serio? Muszę? - jęknęła, ociągając się
Mężczyzna westchnął tylko w odpowiedzi i bezceremonialnie wepchnął ją do środka, zamykając za nią drzwi. Limuzyna ruszyła.
- Niby co to miało być? - stęknęła Kira podnosząc się z podłogi. Podniosła wzrok i aż odskoczyła do tyłu, uderzając głową w siedzenie. Mężczyzna siedzący na fotelu przed nią z wyglądu przypominał jej klauna. Ubrany był w biały płaszcz, spodnie w różowo-fioletowe paski, fioletowe  wysokie buty, na dłoniach miał fioletowe rękawiczki, a na głowie sporych rozmiarów biały kapelusz, jego szyję zdobiła różowa chusta w białe grochy. Spod kapelusza wysuwały się granatowawe włosy, a podbródek zakończony był szpiczastą bródką w tym samym kolorze co włosy. Mężczyzna uśmiechnął się do Kiry, wskazując fotel na przeciwko siebie. Dziewczyna usiadła i jeszcze raz omiotła wszystko wzrokiem. Różową limuzynę, dziwnego towarzysza podróży i siebie samą ubraną w dżinsy rurki, ciemnoszarą koszulke, granatową skórzaną kurtkę oraz czarne trampki i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Miło mi cię nareszcie poznać. Domyślam się, że twój "ojciec" - tu mężczyzna palcami wykonał znak cudzysłowia - nic ci nie mówił?
- O czym? O wyjeździe i szkole z internatem?
- Więc nic nie mówił. To nieco utrudnia nam sprawę. Zacznijmy od tego, że się przedstawię. Nazywam się Mephisto Pheles. Jestem dyrektorem Akademii Prawdziwego Krzyża i twoim nowym opiekunem. - Mephisto uśmiechnął się szeroko i puścił do niej oko.
Kira patrzyła na niego osłupiała, a on kontynuował :
- Ty nie musisz się przedstawiać, wiem o tobie wszystko. Od dnia twych narodzin do dnia dzisiejszego.
- Moi rodzice panu wszystko mówili?
- Po pierwsze to nie są twoi prawdziwi rodzice. Po drugie : tak, wszystko mi mówili, gdyż dostali ode mnie takie polecenie. Po trzecie : nie musisz mówić mi per "pan"
- Chwila! Jak to : nie są moimi prawdziwymi rodzicami? I dlaczego musieli panu...tobie wszystko o mnie mówić?
- Spokojnie, wszystko co najważniejsze wyjaśnię ci podczas tej podróży. Wyjżyj przez okno.
Kira posłusznie odwróciła się i przez chwilę obserwowała okolicę, którą mijali.
- Widzisz te małe, czarne istoty unoszące się w powietrzu, prawda? To demony. - odezwał się po chwili mężczyzna
- Demony?! - Kra odskoczyła od okna jak oparzona
- Spokojnie, to tylko Coal Tar, przyczepiają się do kurzu i gromadzą w ciemnych miejscach. Nie są groźne. Słyszałaś pewnie o demonach, egzorcystach itp.
- Tak, ale nigdy nie brałam tego na poważnie...a gdzie tak w ogóle jedziemy?
- Do Akademii Prawdziwego Krzyża.
- To przecież bardzo prestiżowa szkoła...
- W samej rzeczy. I w dodatku szkolą się w niej przyszli egzorcyści.
- Po co tam jedziemy?
- Bo musisz podjąć decyzję.
- Jaką?
- Pozwól, że najpierw wyjaśnię te kilka spraw związanych z twoim pochodzeniem, zanim przejdziemy do tego jakże ważnego wyboru. - odchrząknął i kontynuował - Nie wszyscy widzą demony. Widzą je tylko egzorcyści, ludzie, którzy doświadczyli duchowej rany i inne demony.
- I kim ja niby jestem? Bo przecież nie egzorcystą.
- No tak. Powiem prosto z mostu. Jesteś demonem.
Kira wytrzeszczyłą oczy,a potem zmrużyła je podejrzliwie.
- Łoł, łoł, łoooołzwolnij trochę. Próujesz mi wmówić , że jestem demonem i zabierasz mnie do szkoły dla egzorcystów?
- To sama prawda. Posiadasz zdolności, które odbiegają od ludzkiej normy, czyż nie?
- O jakie zdolnośći ci chodzi?
- Hmm...jesteś o wiele szybsza i silniejsza od swoich rówieśniczek. Twoje rany goją się prawie natychmiast i jesteś bardziej wytrzymała od normalnego człowieka, prawda?
Chcesz mi powiedzieć, że jestem nienormalna? Z naszej dwójki to chyba ty jesteś normalny inaczej.
- Tak. - odpowiedziała z wahaniem
- Na dodatek przydażają ci się różne dziwne rzeczy. Na przykład, gdy się zdenerwujesz coś wybucha.
- Nieprawda! - krzyknęła Kira i w tej chwili jej zaiśnięta w pięść dłoń zapaliła się błękitnym ogniem. Dziewczyna spoglądała na nią wstrząśnięta.
- No, no, no. Doprawdy? - Mephisto uniósł brew
Kira zamilkła, próbując się uspokoić.
- Błękitne płomienie. Symbol Szatana.
- Sza...tana? - wyjąkała patrząc na Phelesa pytającym wzrokiem
- Dokładnie. Szatan, król demonów, władca Gehenny i twój ojciec! - oświadczył uroczyście Mephisto
Widząc nierozumiejące spojrzenie swojej podopiecznej zaczął tłumaczyć :
- Urodziłą cię ludzka kobieta, która zaszła w ciążę z Szatanem. W szczegóły wnikać nie będziemy. Nie byłaś jedynym dzieckiem tej pary. Masz jeszcze dwóch braci bliźniaków. Twoi bracia trafili pod opiekę mojego przyjaciela, ty zostałaś znaleziona preze mnie później. Zabrałem cię do innej rodziny, do tych właśnie ludzi, którzy przez ostatnie 16 lat podawali się za twoich rodziców. Ty i twoi bracia odziedziliczyliście niezwyklą moc po swoim ojcu. Wasze moce zostały zapieczętowane i przez wiele lat żyliście w błogiej nieświadomości, wychowywani przez rodziny zastępcze. Jeden z twoich braci bardzo szybko dowiedział się o wszystkim. Miejsza z tym. Po jakimś czasie wasze moce zaczęły się przebudzać. Tak na marginesie twoja przebudziła się najpóźniej. Wtedy twoi przybrani rodzice mnie powiadomili. To by było na tyle z twojej skróconej historii. Teraz czas na decyzję.
- A... co się stało z mamą? - zapytała Kira poruszając się nerwowo na swoim siedzeniu.
- Umarła zaraz po waszych narodzinach.
- Oh...
- No dobrze. Masz dwie opcje. Pierwsza : dać nam się zabić...
Dziewczyna patrzyła na uśmiechającego się Mephisto z przestrachem.
- Druga opcja to, nie wierzę, że to mówię : zostać egzorcystą. Obaj twoi bracia wybrali drugą opcję, a jaka jest twoja decyzja?
Kira podciągnęła nogi na miękkie siedzenie, odwróciłą się twarzą do okna i oparła policzek o chłodną szybę.
- Ile zajmie nam podróż? - zapytała po chwili
- Na miejscu powinniśmy być około południa - odparł Mephisto, obserwując Kirę
- Ahm. - mruknęła nastolatka wpatrując się w widok za oknem
- Ten naszyjnik. Ja ci go dałęm. To w nim zapieczętowana jest twa moc, ale jak widać już nie może utrzymać jej w ryzach. - powiedział Pheles patrząc na naszyjnik, który jego podopieczna obracała w placach. Była to srebrna głowa tygrysa z szafirowymi oczami. Zawieszona była n srebrnym łańcuszku i spoczywała między obojczykami dziewczyny. Gdy go dotykała, oczy tygrysa rozbłyskiwały błękitnym blaskiem, a blask ten rozlewał się później po prążkach na głowie tygrysa i wędrował tak, aż cała głowa biła tą niebieską poświatą.
- Noszę go odkąd pamiętam. 
- I bardzo dobrze. Pamiętaj, żeby go nigdy nie zdejmować.
Kira pokiwała głową i znów zapadło milczenie. Mephisto stukał palcem w kolano, spokojnie czekając i przyglądając się Kirze, która wyglądała przez okno i bawiła się wisiorkiem.
To się naprawdę dzieje? To wsztystko to prawda? Co powinnam zrobić? A może...
 Po dość długiej chwili milczenia, dziewczyna obróciła się do Pheles'a z poważnym wyrazem twarzy.
- Podjęłam decyzję.
- Słucham. - Mephisto pochylił się w jej stronę z uśmiechem na ustach
Kira odetchnęła głęboko i powiedziała :
- Zostanę egzorcystą!
Mephisto uśmiechnął się szerzej. Odchylił się w swoim foteluz widocznym zadowoleniem.
- Świetnie. To chyba u was rodzinne.
- Opowiesz mi coś o moich braciach?
- Hmm... co być chciała wiedzieć?
- Nie wiem. Cokolwiek. Jak wyglądają, jacy są, gdzie teraz przebywają, co robią, czy ich poznam?
- Na pewno ich poznasz. Z wyglądu są podobni do ciebie co jest oczywiste skoro jesteście trojaczkami. O tym, jacy są sama soę przekonasz. Jeden z nich został już egzorcystą, a drugi do tego dąży.
- Dużo to się nie dowiedziałam...
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Eh...
Mephisto zerknął przez okno i znów uśmiechnął się szeroko.
- Co się tak szczerzysz?
- Mogłabyś być milsza. Ewidentnie przypominasz starszego brata.
Haha. No już nie mogę się doczekać kiedy go poznam. - To kiedy ich poznam?
- Niedługo. Teraz jednak powinnaś zacząć martwić się szkołą.
- Hm?
- Oto i Akademia Prawdziwego Krzyża! - zawołał dumnie Mephisto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz